Tu pracują pasjonaci, czyli z wizytą w pracowni plastycznej Teatru Miniatura
Teatr to nie tylko scena i aktorzy. Monika Jankowska (studentka II roku MSU filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego) odwiedziła pracownię plastyczną, w której powstają lalki, kostiumy i wszelkie inne elementy scenografii. Tajniki swojej pracy zdradził Krzysztof Lewandowski, kierownik pracowni.
Proszę wyjaśnić, czym się Pan zajmuje?
Wszystko to, co stoi na scenie, czym posługują się aktorzy – to nasze dzieło, moje i moich współpracowników. W pracowni plastycznej oprócz mnie budową lalek i innych elementów scenografii zajmują się: Regina Biała, Maja Kanabaj, Bogusława Biliczak-Krywald, Arkadiusz Szeklicki, Sławomir Wymysłowski. Można powiedzieć, że pracujemy nad upiększaniem teatralnej sceny.
A kto mógłby dołączyć do zespołu plastycznego? Potrzebne jest jakieś konkretne wykształcenie?
Tu pracują pasjonaci. Ja nie mam wykształcenia plastycznego – ale mam za to zacięcie plastyczne. Zajmuję się wprowadzaniem rozwiązań technicznych. Tak się przyjęło, że o sprawy techniczne dbają mężczyźni, a o plastyczne – kobiety. To one nadają lalce ostateczny wygląd – malują postaciom twarze i je ubierają.
To Wy decydujecie o wyglądzie lalek?
I tak, i nie. Przede wszystkim potrzebny jest projekt lalki. Dlatego, kiedy w repertuarze pojawia się nowa sztuka, niezbędne są konsultacje między nami a scenografem. Przynosi on gotowy projekt, a my musimy go wcielić w życie. Bywa jednak i tak, że dyskutujemy nad jakimś pomysłem i wspólnie go udoskonalamy. Przy sztuce zawsze sporo rzeczy trzeba omówić – w jaki sposób scenograf wyobraża sobie lalkę, w jaki sposób my ją widzimy. Ludziom postronnym wydaje się że pstryk i już lalka gotowa. A tymczasem, by stworzyć lalkę konieczne jest uruchomienie całego cyklu technologicznego.
A jak wygląda proces powstawania lalki?
Budowę zaczyna się od szkieletu. Najistotniejszym elementem jest głowa. Trzeba wystrugać ją w kształcie zgodnym z projektem w kawałku styroduru, a następnie okleić butaforą – dartym papierem przyklejanym klejem do tapet. Po wyschnięciu taką głowę się szlifuje i maluje. Koniecznie trzeba wprowadzić do głowy linki i zamocować na specjalnej klamce, przy pomocy której aktor będzie animował lalkę. Zbudować trzeba też korpus oraz przygotować ręce i nogi. Potem żeńska część naszej pracowni taką lalkę ubiera w stroje ściśle określone w projekcie.
Jaka jest w tym wszystkim Pana rola?
Ja, jak moi koledzy, zajmuję się sprawami technicznymi, konstrukcją i mechaniką lalki. Można powiedzieć, że przygotowuję lalkę od środka – muszę znaleźć takie rozwiązania, które pozwolą aktorowi odpowiednio poruszać lalką na scenie i które jednocześnie zadowolą scenografa.
Jakie mamy rodzaje lalek? Które z nich przygotować najtrudniej?
Marionetki, jawajki, sycylijki, kukiełki i pacynki – to podstawowe rozróżnienie. W spektaklu „Fahrenheit” za lalki posłużyły nam akcesoria naukowca. Nie ma lalek najtrudniejszych w przygotowaniu. Każdy projekt jest indywidualny, tak jak każda sztuka jest inna. Każda lalka to dla mnie kolejne wyzwanie. Nie ma miejsca na nudę czy monotonię. Dla „Miniatury” pracuję już sześć i pół roku i powiem, że na tę pracę czekałem całe życie.